Przejdź do głównej zawartości

I'm still standing.

Cześć! Mam na imię Agata i poroniłam dwa razy. Nigdy nie wypowiedziałam tych słów na głos. Nigdy nie przyznałam sama przed sobą co się stało. Zawsze mówię, że stało się TO.



Mało osób w moim otoczeniu wie, że straciłam dwie ciąże. Nawet rodzice M. nie są niczego świadomi, bo nie chcieliśmy ich martwić. Chciałabym jednak poczuć, że poronienie nie jest powodem do wstydu. Chciałabym móc mówić o tym na głos, przy porannej kawie, na spotkaniu z dawną znajomą, na imieninach u ciotki, w sklepie mięsnym pomiędzy "poproszę pół kilo schabu" a "dwadzieścia deko polędwicy". Nie oszukujmy się, to my, niedoszłe matki i nieskończeni ojcowie cierpimy najbardziej. Nie powinnyśmy brać pod uwagę uczuć kogokolwiek innego. Bądźmy egoistami, zasłużyliśmy.

Zasmucisz teściową? Co z tego! Kuzynka poczuje się zmieszana? To wspaniale! Niezależnie od tego, w którym byłaś tygodniu, czy widziałaś już bijące serduszko, czy nie, masz prawo przeżywać swoją stratę dokładnie tak, jak tego chcesz! Bez względu na to, czy będziesz chciała to wytańczyć czy wypłakać. Masz prawo.
Minęło 222 dni od dnia ZERO, rany się nie zagoiły. Dla mnie to nigdy nie było ziarenko piasku zdmuchnięte na wietrze. Od dnia, w którym zobaczyłam cień na teście ciążowym czułam się matką. Masz pełne prawo myśleć inaczej, dla Ciebie macierzyństwo może zacząć się dopiero po porodzie, a może nawet jeszcze później. Ja na pytanie "kim chcesz zostać gdy dorosniesz?" od zawsze odpowiadałam, że chcę zostać mamą.

Gdyby moje otoczenie wiedziało, że poroniłam nie usłyszałabym, że już najwyższa pora założyć rodzinę, że moje komórki się starzeją i to wyjątkowo nieodpowiedzialne. Gdyby wiedzieli, moja kuzynka pewnie nie podałaby mi swojego świeżutkiego, pachnącego niemowlaka, mówiąc "masz, trenuj". Gdyby wiedzieli, może popatrzyliby na mnie inaczej, gdy nagle wstałam od wigilijnego stołu i zamknęłam się w łazience.
Gdyby wiedzieli.

Dni są lepsze i gorsze, czasem zupełnie zapominam, a czasem wyje do księżyca z bólu i bezsilności.
Poroniłam dwa razy, a przede mną, najprawdopodobniej trzeci raz. Jestem kłębkiem nerwów i plątaniną nieracjonalnych zachowań. Przez moją głowę przeszło milion skrajnych myśli. But hey! I'm still standing.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7 dni.

Co miesiąc jest tak samo. Okres mi się kończy, nic mnie już nie boli, nic nie wymaga kontroli. Można wracać do żywych. Żyje lekko, chwilami nawet zapominam. Myślę o nowych butach i że strasznie mi się nie chce zmywać góry naczyń w kuchennym zlewie. Wiesz, taka normalka na poziomie dwudziestoparolatki bez zobowiązań. Trwa to zazwyczaj tydzień i jest to najprzyjemniejsze 7 dni jakie kiedykolwiek mogłabym sobie wymarzyć. Wyobraź sobie zielona majową łąkę, na niej żółte drobne kwiaty, których nazwy nigdy nie pamiętam, trochę dmuchawców, na horyzoncie jakieś drzewa. Wielka zielona przestrzeń, czysta natura. Wieje lekki wiatr, więc piękna, soczysta trawa delikatnie faluje i wydaje się być miękka niczym jedwab. Wyobraź sobie, że możesz pójść na tą łąkę. Możesz zdjąć buty i w letniej kolorowej sukience biegać wśród tych wszystkich majowych robaczków, traw i kwiatów. Możesz pobiec daleko, a gdy się zmęczysz, możesz upaść radośnie na ten zielony jedwab i dać się mu otulić. Nic cię nie gon...

Październik.

"Każdy centymetr ciała boli, ale najbardziej boli dusza. Ból zwala z nóg, nie pozwala oddychać, serce przestaje pompować krew, a w żyły stają się puste. Głuchy pogłos odbija się od ścian mojego ciała. Chciałabym teraz zasnąć i przezimować ten fatalny czas. Może nawet nigdy się już nie obudzić."  Zapisałam to w swoim notesie dzień po tym, jak poroniłam po raz drugi. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że bolało mniej, niż myślałam. Straszne jest, że nabywamy doświadczenia w sytuacjach jak ta. Że ronienie w ciszy własnego domu przestaje być straszne, bo wiesz, co Cię czeka. Czekasz na wszystkie fizyczne etapy wykrwawiania swojego marzenia, bo to dla Ciebie już nie pierwszyzna. Nie boisz się tego, co czeka za zakrętem. Pamiętam siebie wtedy. Leżałam w naszym łóżku, a dookoła mnie usypała się puchata kołderka z wysmarkanych chusteczek i papierków po zjedzonych cukierkach. Leżałam i czekałam, aż minie. Troche płakałam, ale głównie gapiłam się w plamę na ścianie po zabitym komarze...